Po wielu dobrych recenzjach kosmetyków Green Pharmacy zdecydowałam się je wypróbować.
Na pierwszy ogień poszedł szampon do włosów suchych, zniszczonych i koloryzowanych- czyli moich!
Niestety jak już pisałam wcześniej, spowodował on istne spustoszenie na moich włosach. Nagle zaczęły się plątać, nawet spięte cały dzień potrafiły poplątać się w prawdziwe kołtuny. Inną plagą jaka na mnie spadła jest masa rozdwojonych końcówek. Nie miałam z tym problemu przez 7 lat rozjaśniania włosów na blond a teraz nagle zaczęły się rozdwajać jak szalone- o to też po części obwiniam ten szampon ponieważ tak suchych włosów nie miałam jeszcze nigdy. Zresztą Green Pharmacy nawet niezniszczalne, czarne włosy mojego męża doprowadził do szarego, matowego koloru. Ale jestem już o tyle mądrzejsza, że wiem jak bardzo moim włosom nie służą kosmetyki z rumiankiem:)
W tym samym czasie kupiłam też olejek łopianowy z czerwoną papryką też z Green Pharmacy. Miał on zmniejszyć wypadanie i przyspieszyć porost. Efekt: włosy nadal wypadają, nie zauważyłam spektakularnego przyrostu. Za to włosy po jego zastosowaniu bardzo brzydko wyglądają i ciężko się go aplikuje. Zazwyczaj olejku wypływa za dużo i część się marnuje. Nie tylko aplikator jest źle dobrany, praktycznie nie da się go użyć aby nie ubrudzić buteleczki co dla mnie jest bardzo nieestetyczne. Podsumowując poza niewygodnym opakowaniem, ten olejek jest mi całkiem obojętny. Nie zadziałał na mojej głowie ale też nie wyrządził mi szkody. Raczej nie będę już eksperymentować z kosmetykami tej firmy.
Ponieważ jakoś tak się dziwnie dzieje, że większość polecanych, drogeryjnych kosmetyków na mnie nie działa zaczęłam eksperymentować z ziołami.
Od kilku lat walczę z brzydką skórą na buzi.
Różni dermatolodzy diagnozowali u mnie różne problemy, w efekcie czego mam całą kolekcję maści, antybiotyków, sterydów, kremów i sama nie wiem czego w szafce; przesuszoną i podrażnioną skórę na twarzy i okresowo ogromny wysyp.
Ponieważ skończyła mi się kozieradka- która dobrze łagodziła stany zapalne, postanowiłam się ratować tym co mam:)
Na pierwszy ogień poszła bazylia która, z małej roślinki zrobiła się prawdziwym krzakiem na moim parapecie:
Jako ciekawostkę powiem, że bazylia uważana jest za afrodyzjak:)
W Azji popularny jest olejek z bazylii. U nas niestety jest on dosyć drogi. Ma działanie bakteriobójcze i przeciwzapalne, kojące. Ponieważ olejek jest raczej trudno dostępny postanowiłam wykorzystać to co mam. Garść liści bazylii zalałam gorącą wodą i pod przykryciem odstawiłam do wystygnięcia. Takim tonikiem przemywałam twarz i dekolt.Pięknie złagodziła wszystkie moje stany zapalne. Czerwone grudki na dekolcie po 2 dniach całkowicie zniknęły. Na twarzy trwało to trochę dłużej ale może to być fina złej kondycji skóry twarzy:/
Ma działanie lekko wysuszające dlatego trzeba używać taki tonik z umiarem i pamiętać o nawilżaniu. Z tego powodu nie zastosowałam jej jeszcze na głowę, najpierw chcę trochę odbudować i nawilżyć moje włosy. Ale jest to pierwsza w kolejności wcierka jaką zastosuję. Tym bardziej, że bazylia ma działanie stymulujące i poprawiające nastrój. W ziołolecznictwie stosowana jest jako lek przeciwdepresyjny i przeciwmigrenowy.
Praktycznie nie ma przeciwwskazań do jej używania no może poza kobietami w ciąży i małymi dziećmi, które nie powinny pić naparu z liści bazylii.