środa, 18 czerwca 2014

Naturalne rozjaśnianie cz.II- Cytryna

W internecie można znaleźć wiele rad dot. rozjaśniania włosów cytryną.
Uległam temu i ja...
Teraz już wiem:

Cytryna+ włosy wcześniej rozjaśnianie= wielka siano!

Zdecydowanie odradzam ten sposób!
Podobnie jak robiła blondhaircare dla utrzymania świeżości, nałożyłam opuszkami palców sok cytrynowy na odrosty, na 2 godziny przed myciem- włosy zrobiły się sztywne a skóra trochę szczypała. Jednak po myciu nie zauważyłam nawet pojedynczych refleksów na odroście. Nie zauważyłam też drastycznego pogorszenia stanu włosów. Następnym razem aby wzmocnić efekt dodałam połówkę cytryny do 1,5 litra wody i taką płukanką potraktowałam włosy po myciu.
Niestety to był błąd. Włosy były bardzo splątane. Czułam się jakbym na głowie miała suchą trawę. 
Na szczęście olej nałożony na całą noc i maska przed następnym myciem uratowały trochę sytuację.

CYTRYNA NIE NADAJE SIĘ DO WŁOSÓW WCZEŚNIEJ FARBOWANYCH!



poniedziałek, 16 czerwca 2014

Naturalne rozjaśnianie włosów cz. 1

Postanowiłam że przez jakiś czas dam włosom odpocząć i nie będę ich farbować. W zeszłym roku przeszły ze mną naprawdę dużo i należy im się trochę spokoju:).
W związku z tym przekopałam internet w poszukiwaniu naturalnych metod rozjaśniania włosów żeby zniwelować różnicę pomiędzy odrostem a praktycznie białymi końcami (których docelowo i tak chcę się pozbyć).
Na pierwszy ogień poszedł rumianek a dokładniej rzymski- jest to zabawa wcale nie taka tania, ponieważ paczuszka kosztuje ok 10 zł.
Stosowałam go regularnie przez 2 tygodnie co 2 dzień. W tym czasie wykorzystałam 2 paczki.
Nie przesuszył mi włosów, wręcz przeciwnie były po nim bardziej miękkie. 
Odrosty zaczęły się trochę rozjaśniać i nabrały miedzianej barwy i stosowałabym go nadal ale niestety farbowana część włosów zabarwiła się na brzydki żółto- rudy kolor.



Rumianek może być fajną alternatywą dla dziewczyn o naturalnie jasnych włosach, które chcą nadać włosom słomkowej barwy. Dla naturalnych posiadaczek brązowych włosów zdecydowanie nie.
Z tego powodu od razu wyeliminowałam bardzo modny jakiś czas temu korzeń rzewienia.
Ale nie poddaję się. Mam jeszcze kilka pomysłów do wykorzystania!:)


czwartek, 30 maja 2013

Recenzja olejku Green Pharmacy, zbawienne właściwości bazylii.

Po wielu dobrych recenzjach kosmetyków Green Pharmacy zdecydowałam się je wypróbować.
Na pierwszy ogień poszedł szampon do włosów suchych, zniszczonych i koloryzowanych- czyli moich!

Niestety jak już pisałam wcześniej, spowodował on istne spustoszenie na moich włosach. Nagle zaczęły się plątać, nawet spięte cały dzień potrafiły poplątać się w prawdziwe kołtuny. Inną plagą jaka na mnie spadła jest masa rozdwojonych końcówek. Nie miałam z tym problemu przez 7 lat rozjaśniania włosów na blond a teraz nagle zaczęły się rozdwajać jak szalone- o to też po części obwiniam ten szampon ponieważ tak suchych włosów nie miałam jeszcze nigdy. Zresztą Green Pharmacy nawet niezniszczalne, czarne włosy mojego męża doprowadził do szarego, matowego koloru. Ale jestem już o tyle mądrzejsza, że wiem jak bardzo moim włosom nie służą kosmetyki z rumiankiem:)

W tym samym czasie kupiłam też olejek łopianowy z czerwoną papryką też z Green Pharmacy. Miał on zmniejszyć wypadanie i przyspieszyć porost. Efekt: włosy nadal wypadają, nie zauważyłam spektakularnego przyrostu. Za to włosy po jego zastosowaniu bardzo brzydko wyglądają i ciężko się go aplikuje. Zazwyczaj olejku wypływa za dużo i część się marnuje. Nie tylko aplikator jest źle dobrany, praktycznie nie da się go użyć aby nie ubrudzić buteleczki co dla mnie jest bardzo nieestetyczne. Podsumowując poza niewygodnym opakowaniem, ten olejek jest mi całkiem obojętny. Nie zadziałał na mojej głowie ale też nie wyrządził mi szkody. Raczej nie będę już eksperymentować z kosmetykami tej firmy.

Ponieważ jakoś tak się dziwnie dzieje, że większość polecanych, drogeryjnych kosmetyków na mnie nie działa zaczęłam eksperymentować z ziołami.
Od kilku lat walczę z brzydką skórą na buzi.
Różni dermatolodzy diagnozowali u mnie różne problemy, w efekcie czego mam całą kolekcję maści, antybiotyków, sterydów, kremów i sama nie wiem czego w szafce; przesuszoną i podrażnioną skórę na twarzy i okresowo ogromny wysyp.
Ponieważ skończyła mi się kozieradka- która dobrze łagodziła stany zapalne, postanowiłam się ratować tym co mam:)
Na pierwszy ogień poszła bazylia która, z małej roślinki zrobiła się prawdziwym krzakiem na moim parapecie:


Jako ciekawostkę powiem, że bazylia uważana jest za afrodyzjak:)

W Azji popularny jest olejek z bazylii. U nas niestety jest on dosyć drogi. Ma działanie bakteriobójcze i przeciwzapalne, kojące. Ponieważ olejek jest raczej trudno dostępny postanowiłam wykorzystać to co mam. Garść liści bazylii zalałam gorącą wodą i pod przykryciem odstawiłam do wystygnięcia. Takim tonikiem przemywałam twarz i dekolt.Pięknie złagodziła wszystkie moje stany zapalne. Czerwone grudki na dekolcie po 2 dniach całkowicie zniknęły. Na twarzy trwało to trochę dłużej ale może to być fina złej kondycji skóry twarzy:/

Ma działanie lekko wysuszające dlatego trzeba używać taki tonik z umiarem i pamiętać o nawilżaniu. Z tego powodu nie zastosowałam jej jeszcze na głowę, najpierw chcę trochę odbudować i nawilżyć moje włosy. Ale jest to pierwsza w kolejności wcierka jaką zastosuję. Tym bardziej, że bazylia ma działanie stymulujące i poprawiające nastrój. W ziołolecznictwie stosowana jest jako lek przeciwdepresyjny i przeciwmigrenowy.
Praktycznie nie ma przeciwwskazań do jej używania no może poza kobietami w ciąży i małymi dziećmi, które nie powinny pić naparu z liści bazylii.

Inspiracje włosowe

Korzystając z odrobiny wolnego czasu przeglądam internet i marzę o wakacjach, które czekają mnie dopiero w sierpniu...
Będąc w tym nastroju znalazłam kilka fryzur, które wyglądają naprawdę pięknie a nie wymagają godzin układania przed lustrem.


Moim zdaniem fryzura idealna na plażę czy na spacer deptakiem, z wyrazistą kreską jak BB. Nawet nad polskim morzem czułabym się jak w Saint Tropez.
I ostatnia, cóż poradzę że mam słabość do lat 60-tych... Jak dla mnie kwintesencja kobiecości! Duża objętość i czarna kreska!
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony http://www.myself.de/